TEATR "BAJ POMORSKI"
UL. PIERNIKARSKA 9, 87-100 TORUŃ
SEKRETARIAT: +48 56 652 24 24 FAX 56 652 27 17
SEKRETARIAT@BAJPOMORSKI.ART.PL
DZIAŁ ORGANIZACJI WIDOWISK
56 652 20 29, WEW. 35, 36, 54;
ORGANIZACJA @BAJPOMORSKI.ART.PL Nr. konta bankowego (bilety) 23116022020000000061721102
Relacja z ,,Innym Okiem\"
Siła słabych stron
Na świat warto czasami spojrzeć „Innym okiem”, aby dostrzec to, co wcześniej było niezauważalne, wtapiające się w tło zabieganej rzeczywistości – takie przesłanie towarzyszyło XV Przeglądowi Teatrów Osób Niepełnosprawnych. Słowo „przegląd” mylnie jednak może zarysowywać barierę, która oddzielała świat aktorów od świata, w którym znajdowali się widzowie. Coroczne wydarzenie zgromadziło aktorów z różnych zakątków Polski na co dzień zmagających się z niepełnosprawnością intelektualną, ich opiekunów, którzy od podszewki wiedzą ile barier trzeba pokonać, aby zagościć na deskach teatru, a także studentów, nauczycieli oraz tych, którzy stęsknieni są za kulturą w nieco innym wydaniu, aniżeli na kinowym ekranie. W tym roku toruński Baj Pomorski stał się miejscem, w którym rozpoczęto uprawę „Rzepki rodzinnej”, opowiedziano „Baśń o dwunastu miesiącach”, przenosząc widzów „Jak na skrzydłach motyla” do innego świata. I choć dla sceptyków teatru szaleńcze przygotowania aktorów do występów to „Istny cyrk”, to jednak warto postarać się o to, aby choć przez chwilę, w zaciszu „Brzózki” poczuć się jak „W krainie ptaków” i zdjąć towarzyszące nam „Maski”.
Członkowie Warsztatu Terapii Zajęciowej „Bratanki” z Torunia sprawili, że historia Balladyny, opisana niegdyś przez Juliusza Słowackiego, w zupełnie nowej wersji powróciła na teatralne deski. Wyreżyserowana przez Iwonę Mieszczankin i Agnieszkę Grajkowską-Wierzbę „Brzózka” to historia, w której przyroda staje się świadkiem tragicznym zdarzeń. Chociaż skromna chata i pracowite małżeństwo cieszące się tym, że obie córki mają nadzieję na zamążpójście nie zapowiada tragedii, to od samego początku serce jednej z sióstr skrywa w sobie złe zamiary. Jagodowe przeznaczenie dopada dziewczęta w lesie, w którym pomiędzy zielonymi krzaczkami szukają owoców mających im zapewnić szybkie zamążpójście. Lenistwo i zazdrość doprowadzają do tego, że niewinna dziewczyna zostaje zabita i zamieniona w brzozę, a zła siostra raduje staraniami kolejnych kandydatów o swoją rękę. Niesamowita oprawa muzyczna wprowadza magiczny nastrój, w którym świat fantastyczny współistnieje ze światem rzeczywistym, a brzozowe skrzypki wykonane przez jednego z chłopców wyśpiewują prawdziwą historię tego, co wydarzyło się na leśnej polanie. Sprawiedliwości staje się zadość, za zło czeka słuszna kara, skrzywdzone dziewczę po spaleniu skrzypek powraca do swoich rodziców i staje na ślubnym kobiercu, a wzruszeni widzowie mogą łapać oczepinowy welon symbolizujący szczęśliwe zakończenie.
„Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie…”- i mogłoby się zdawać, że każdy wie, co było dalej. Utwór Juliana Tuwima doczekał się licznych adaptacji, ale tę, którą podziwiać mogli widzowie zasiadający w Baju Pomorskim, można zaliczyć do wyjątkowo nietuzinkowych. Śpiew, taniec, kostiumy i ruch sceniczny – okazuje się, że także za ich pośrednictwem można zaprezentować zmagania dziadka z tytułową „Rzepką”. Toruński teatr „Między Wierszami” zdecydował się na stworzenie spektaklu integracyjnego, w którym różnica nie tylko wieku, ale i pokoleń, nie odgrywa roli. Rodzice i dzieci tworzą wspólny teatr, w którym znajduje się miejsce dla każdego – i dla chłopca poruszającego się na wózku inwalidzkim, i dla babci podpierającej się laską i dla nieśmiałej gąski i dla energicznego pieska. Bohaterowie „Rzepki” prawdziwie zaczarowują teatr, posługując się znanym wszystkim utworami „Najwięcej witaminy”, „Chłopiec z gitarą” czy też „ Wszystko mi mówi, że mnie ktoś pokochał” towarzyszącym wkraczającym na scenę aktorom, którzy spektakl przygotowywali pod czujnym okiem reżyserek Bernadety Binnebesel i Barbary Zajączkowskiej.
W świat „Masek”, które większość z nas przybiera każdego dnia, widzów wprowadził Teatr Zapałka z Torunia. Indiańska muzyka, scenografia wykonana głównie z tekturowych rurek i efekty specjalne powodujące dreszcze na ciele pokazały, jak wiele oblicz może mieć spektakl teatralny. Niewielka liczba aktorów, nad którymi czuwali reżyserowie i scenografowie zarazem, czyli Katarzyna Baszura-Gacek oraz Magdalena Mikołajczyk zapewniła ogrom wrażeń zebranym widzom. Maluszki, które kiedyś debiutowały na scenie toruńskiego teatru nieco podrosły i wciąż poszerzają swój repertuar o czym każdy widz pamiętający pierwsze występy tychże aktorów. Podróż po krainie Indian pokazuje, że to wyobraźnia jest najlepszym środkiem transportu, który nie podlega zbędnym ograniczeniom i może zabrać do fascynującego świata, w którym wrażenia zmysłowe spowodują, że słowa przestaną być potrzebne.
Teatr „Sami swoi” z Chojnic w związku ze spadającymi z drzew liśćmi i powolutku nadchodzącą zimą przybliża wszystkim zgromadzonym „Baśń o dwunastu miesiącach”. Zderzenie dobra ze złem, czyli w tym przypadku czułego i wrażliwego serca pasierbicy z lodowatym wnętrzem złej macochy i jej córki miesza się z ciepłem i wrażliwością bijącą od dwunastu miesięcy, których spotyka dziewczę szukające zimą w lesie fiołków i poziomek na polecenie swej opiekunki. Świetna gra aktorska, nad którą czuwały reżyserki Agnieszka Czarnowska i Beata Leszczyńska sprawia, że w sercach oglądających rozpala się większa wiara w to, że także w rzeczywistości wrażliwość i życzliwość zostaną wynagrodzone, a pozorne bogactwo i zarozumiałość wcale nie popłacają.
„Jak skrzydła motyla” – tak delikatne jest przesłanie, które niesie ze sobą występ grupy teatralnej „Wyspa”, która do Torunia przywędrowała z Bydgoszczy. Katarzyna Lewandowska, która jest autorką tego spektaklu, dotknęła najwrażliwszych strun ludzkich sumień, pokazując różne oblicza przeżywania życia i skłaniając zarazem do pochylenia się nad tym czy to, jak je przeżywamy, jest adekwatne do wielkości daru, jakim jest samo życie. Dzięki wykorzystaniu teatru cieni widzowie mogli się przekonać o tym, że prawdziwi aktorzy nie znajdują się wyłącznie w światłach jupiterów, a to, co niezauważalne, może nieść równie głębokie przesłanie jak to, co dostrzega szkiełko i oko. Czy faktycznie wykorzystujemy oczy, aby móc patrzeć na świat jako na niekończącą się lekcję miłości, odwagi i odpowiedzialności? Czy uszy wciąż służą nam do słuchania drugiego człowieka, czy nauczyliśmy się nimi tylko słyszeć? Z koniecznością odpowiedzi na te pytania pozostawiają nas aktorzy, którzy gestami pokazują, jak wykorzystywać to wszystko, co zostało nam ofiarowane wraz z człowieczeństwem.
Warszawski Teatr Ruchu „Balonik”, którym opiekuje się reżyser przedstawienia, Wojciech Gębski, zaprezentował, jak wygląda życie „W krainie ptaków”. Ich kolorowa radość zawarta w każdym geście, w barwnych strojach stworzonych specjalnie z myślą o tym spektaklu udzielała się wszystkim tym, którzy mieli okazję podglądać codzienne życie istot fruwających. Poza gromadą żab żyjących w symbiozie z długonogim bocianem szczególną uwagę zwracało stado pingwinów, z którego jeden uparcie się wyróżniał. I nawet czarno-biały strój, podobieństwo w poruszaniu się nie były w stanie skłonić go do tego, aby przystosował się do takiego samego życia jak całe stado. Podejmowane przez niego próby walki o wolność i zasmakowanie samodzielności uświadamiają, ile takich prób jest koniecznych, aby wywalczyć choć maleńki skrawek autonomii, na którym tak zależy każdemu z nas – także osobom niepełnosprawnym.
„Istny cyrk” zrobił się na scenie, gdy wkroczyła na niego grupa teatralna „Przebudzeni” z Ostródy. „Człowiek słoń”, „Cyrk motyli”, „Jarmark odmieńców”, „Dziwolągi” – to te teksty kultury stały się inspiracją do wyreżyserowania przez Monikę Kaźmierczyk i Dariusza Wychudzkiego spektaklu, który zmusił do myślenia. Niepełnosprawność, która stała się towarem do sprzedania, czymś na kształt talentu musiała zostać zaprezentowana na forum po to, aby ocenić jej przydatność i przede wszystkim – możliwość zysku. Prawdziwe oblicze dyrektora cyrku demaskuje dwóch cynicznych komentatorów rzeczywistości, dbających o ciągłość prezentowania kolejnych talentów. Baletnica o karłowatym wzroście, żongler bez dłoni, niewidomy magik z asystentką… To tylko niektórzy z cyrkowych wybrańców, którzy swoją odmiennością mają zachwycać, rozczulać lub szokować. Wszyscy normalni już na samym początku są proszeni o opuszczenie sali – bowiem ich słowa, które na co dzień słyszą osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie są wypowiadane na scenie. Słowa pełne ironii, sformułowania unikające poruszenia kwestii niepełnosprawności, jakby wspomnienie o tym było czymś zakazanym są obecne przez niemalże 50 minut, czyli cały czas trwania przedstawienia. Swoisty talent-show niemalże nie ma końca, bowiem normalność zachowań większości niepełnosprawnych – ich tęsknota za miłością, przerwą na kawę a nawet złośliwość względem niesprawiedliwego szefa jest czymś nie do pojęcia. Jest zbyt… normalna, aby można było o niej mówić w cyrku.
Wraz z zasuwającą się kurtyna nie kończą się problemy nie tylko osób niepełnosprawnych, ale także nasze, które na czas XV Przeglądu Teatrów Osób Niepełnosprawnych zostały za drzwiami Baja Pomorskiego. Za rok znów pojawią się na tej scenie. A wraz z nimi powrócą do nas aktorzy, którzy każdego dnia mogą uczyć nas patrzenia „Innym Okiem” na otaczającą rzeczywistość.
Magdalena Zając