TEATR "BAJ POMORSKI"
UL. PIERNIKARSKA 9, 87-100 TORUŃ
SEKRETARIAT: +48 56 652 24 24
SEKRETARIAT@BAJPOMORSKI.ART.PL
DZIAŁ ORGANIZACJI WIDOWISK
56 652 20 29, WEW. 55
ORGANIZACJA @BAJPOMORSKI.ART.PL Nr. konta bankowego (bilety) 23116022020000000061721102
„Przyj dziewczyno przyj"– recenzja
[2021-05-10]
Zachęcamy do lektury następnej recenzji festiwalowego spektaklu:
Wioleta Komar
"Przyj dziewczyno przyj..."
„Kobieta na śmietnisku kultury”
Scena, na scenie stolik, na stoliku gazeta, zupa pomidorowa, butelka i jajko, „którym zadławił się Kowalski”. Przed sceną widownia, a przed widownią Nadzieja Tupalska (Wioleta Komar), multiartystka: malarka, aktorka, autorka tekstów, gwiazda telewizji, kobieta o wielu talentach, która odniosła w życiu już niejeden sukces. W pewnym sensie jest uosobieniem człowieka kultury, a w tym przypadku popkultury. Zwinnie jak kameleon porzuca kolejno swoje kostiumy przechodząc w coraz to nowe historie z globalnego świata. Przechodząc tym sposobem obok „zanikającego języka polskiego”, nawarstwiających się i mieszających ze sobą utworów/tworów literackich, filmowych, muzycznych, w których miejsce obok Pottera zajmuje Chagall, Ulisses czy Kundera. Zalewa nas potokiem słów, który niczym strumień świadomości tworzy zbitek nowego tekstu, gdzie słowa pasują do siebie jak puzzle, ale należące do innych układanek. Popkulturowa papka, której poszczególne części przetwarzane są przez mass-media, dające impuls do kolejnych tworów na zasadzie im więcej, tym lepiej, czego dowodzi fragment tekstu: „W moim scenariuszu mały Moryc przeskoczy wszystkich kowbojów zakocha się w swoim ogierze a narzeczona Dżeny w byku ze stada Moritza które pędzi przez wielki Kanion i zapada się w pacyfiku gdzie pod wodą odbywa się bal na tytaniku podczas czego cały czas gra orkiestra Chopina”, którego można porównać do tytułu jednego z artykułów „Gazety Wyborczej” „Kobiety zablokowały Poznań. Centrum sparaliżowane. Motornicza bije brawo, geje tańczą poloneza”. Wioleta Komar idealnie oddaje charakter hybrydycznej postaci, w którą się wciela, zmieniając się raz po raz w aktorkę, scenarzystkę, terapeutkę czy zwykłą pracującą kobietę. Potrafi być zarówno zabawna, jak i przejmująca. W dłoniach sprawnej artystki tekst Tadeusza Różewicza jest zarówno kobiecy, jak i ściśle ,,różewiczowski”, pełen krytyki, demonstrujący rozpad i kulturową dekadencję słowem, gestem, sceną i rekwizytem. Komar doskonale pogrywa sobie z przestrzenią sceniczną, zmieniając jej plastykę, co zresztą sama przyznaje. Spektakularna scena, w której biegnie w stronę światła reflektora, odgrywając w jego tle dialog (skądinąd tragiczny, choć z charakterystycznym ,,załamanym słownictwem”) zgwałconej, wykorzystanej kobiety, przerywając go na moment, by się napić i podrapać. Wytwarza to atmosferę absurdu, groteski, gdzie nic nie jest na swoim miejscu. Podsyca go chętnie wykorzystywany przez artystkę zabieg łamania czwartej ściany, kiedy to aktorka pyta widownię, co ma robić, gdy skończyły jej się rekwizyty, zaczyna więc recytować tekst w pozycji ,,psa głową do dołu”. Pobrzmiewa tutaj subtelna drwina z teatru bogatego w środki i ubogiego w treść. Zaskakujący i przygnębiający w tym kontekście zdaje się finał, gdy ze świata nawarstwiających się kostiumów wychodzimy z głowy bohaterki, gdzie znowu w szarym płaszczu i turbanie na głowie musi zanieść jajko Nowakowi czy Kowalskiemu. Błyskotliwa krytyka społeczna, językowa i popkulturowa wykonana przez kobietę-kameleona umiera w ramach klasycznego teatru, gdzie „prosi się o wyłączenie telefonów i nienagrywanie spektaklu”. Zarówno teksty Różewicza, jak i monodram odegrany na ich podstawie dają wiele do myślenia, przekonać się można o tym tuż po spektaklu, kiedy odwróciwszy się do towarzysza i zapytasz: I co? „Fajny” ten spektakl?”, a po chwili uświadomisz sobie, że dałeś się złapać w popkulturową pułapkę.